sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 28 - ostatni

( rok później)

Dziś mój kochany braciszek wreszcie powie sakramentalne "TAK" Stachurskiej. Bardzo się z tego powodu cieszę. Już tydzień temu przyjechaliśmy do Polski, by dopiąć wszystko na ostatni guzik. Teraz na 7 godzin przed rozpoczęciem ceremonii wszystko jest gotowe. Robert od rana chodzi zdenerwowany.  Marco jako jego drużba stara się go jakoś uspokoić ale ciężko mu to idzie. Mnie czekała wizyta u makijażysty i fryzjera. Marco udostępnił mi swoje auto, bym mogła bez problemu dostać się na miejsce. O godzinie 9 byłam na miejscu. Nie umiałam zdecydować się na odpowiednie upięcie włosów, ale wreszcie postawiam na takie. Wybrałam także odpowiedni makijaż. O 13 wyszłam z salonu i ruszyłam w kierunku domu. Po drodze wstąpiłam do kwiaciarni po kwiaty . Gdy wróciłam do domu wszyscy byli już gotowi. Szybko ubrałam się w moją sukienkę. Zeszłam na dół i ruszyliśmy w stronę kościoła.Pogoda była cudowna. Słońce grzało, ptaki śpiewały. Każdy z nas miał dobry humor. Mój brat jak i teraz nawet Marco, strasznie się denerwowali. Ale cóż się im dziwić. Gdy dotarliśmy na miejsce, wkoło było pełno dziennikarzy, ale jakoś specjalnie nie robiło to już na mnie wrażenia. Szybko weszłam do świątyni i zajęłam miejsce w trzeciej ławce. Koło mnie siedziała Klaudia z Wojtkiem oraz Mario i Amelia. Młodzi wreszcie weszli do kościoła i mogliśmy zaczynać. Ceremonia była cudowna. Prawie się rozkleiłam. No ale w końcu nie codziennie mój brat bierze ślub. Wyszliśmy z kościoła. Młodzi wyglądali na szczęśliwych. Po prostu promienieli. Uśmiechnięci od ucha do ucha. Podeszłam aby złożyć im życzenia. Po krótkim czasie gdy wszyscy gratulowali młodym udaliśmy się na miejsce gdzie miało odbyć się przyjęcie weselne. Zabawa trwałą w najlepsze. Było już koło północy, gdy Marco Wyciągnął mnie do ogrodu, znajdującego się obok. Szliśmy trzymając się za rękę. W koło panowała cisza. Nagle Marco zatrzymał się. jakby na chwilę się zawahał.
- Wiesz jesteś dla mnie najważniejszą kobietą na świecie. Kocham Cię strasznie mocno i nie wyobrażam sobie mojego dalszego życia bez Ciebie dlatego - tu urwał na chwilę wyciągnął coś z kieszeni i klęknął przede mną. Czułam że do oczy napływają mi łzy. - Czy sprawisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał trochę nie pewnie
- Tak - powiedziałam i rzuciłam się na szyje blondynowi 
Po policzkach spływała mi łza, którą blondyn natychmiast otarł. To była najpiękniejsza chwila mojego życia. Teraz wiedziałam że Marco to ten, z którym spędzę resztę życia. Że to będzie miłość po grób. Reus ujął moją twarz w dłonie i delikatnie wpił się w moje usta. Czułam się dokładnie tak samo jak wtedy gdy całowaliśmy się po raz pierwszy na tej dyskotece. Te same motylki w brzuchu, te same usta, ten sam facet. Było idealnie. Już zawsze będzie idealnie. Musi tak być. Nie wyobrażam sobie że teraz będzie już inaczej. Gdy wróciliśmy na salę niestety było już po otrzepinach. Bawiliśmy się w najlepsze. To był cudowny dzień. Lepiej nie mogłam go sobie wymarzyć. Koło 6 rano wróciliśmy do domu. Wzięłam szybki prysznic i natychmiast udałam się do łóżka. Wtuliłam się w mojego narzeczonego i natychmiast zasnęłam.

(Rok później)

To wszystko dzieję się tak szybko. Właśnie oficjalnie zostałam żoną Marco Reusa. Patrycja Reus-Lewandowska. Jestem naprawdę szczęśliwa. Co najważniejsze spodziewamy się z Marco dziecka. Tak jestem w 3 miesiącu ciąży. Nawet nie macie pojęcia jak się cieszymy z tego powodu. Jutro wyjeżdżamy w podróż poślubną na Malediwy. Co przez ten czas działo się u reszty? Ani i Robciowi urodził się synek. Słodkie dziecko. Klaudia i Wojtek zaręczyli się a Mario i Amelia przeżywają ciągłe rozstania i powroty. Ale w tym momencie dla mnie liczy się tylko to co dzieję się między mną i Marco. A my jesteśmy naprawdę szczęśliwi.

******************************************************************************************************

Wiem zawiodłam was tym rozdziałem, ale nie miałam na niego kompletnie pomysłu. 
Tak więc kończę tego bloga ;< 
W piątek pojawi się Epilog :* 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 27

Zbudziłam się z samego rana. Leżałam wtulona w umięśniony tors mojego ukochanego. Uśmiechnęłam się na sam ten widok. Nie żałowałam tego co stało się w nocy. Wiedziałam bardzo dobrze że Marco to ten z kim planuje spędzić resztę mojego ziemskiego życia. Wydostałam się z objęć blondyna i usiadłam na skraju łóżka. W tym momencie poczułam że od tyłu przytula mnie Reus.
- Żałujesz tego co się stało? - zapytał szeptem całując mnie w szyję
- Nie. To była najlepsza decyzja jaką w życiu podjęłam - powiedziałam odwracając się by zobaczyć twarz blondyna - Ubieraj się a ja idę nam zrobić śniadanie - dodałam i lekko musnęłam jego usta
Wstałam i ubrałam koszulę Marco, która leżała na środku pokoju. Z uśmiechem, który tego ranka nie znikał z mojej twarzy pomaszerowałam do kuchni w celu zrobienia śniadanka dla mnie i mojej Lamci. Marco jakoś nie śpieszyło się aby zejść na dół, bo zdążyłam zrobić dla nas naleśniki a jego jeszcze nie było. Chciałam iść zobaczyć co z nim, ale w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Pośpiesznie poszłam je otworzyć całkiem zapominając, że mam na sobie tylko bieliznę i koszulę Reusa. Otworzyłam drzwi i przeżyłam szok. Tak. Przed drzwiami stał Robert i Ania.
-Patrycja... - zaczął Robert lecz niestety nie zdążył skończyć
- Kochanie, nie widziałaś gdzieś moich spodni, nigdzie nie mogę ich po wczorajszym wieczorze zale... - przerwał gdyż wszedł do korytarza i zobaczył Roberta
No pięknie, ten to ma wyczucie czasu. Mógł by chociaż się ubrać, a nie wlatywać tu w samych bokserkach.
- To nie tak jak myślicie - próbowałam nas tłumaczyć
- Do góry ubrać się. A my sobie Marco jeszcze porozmawiamy - powiedział Robert, który jeszcze podobnie jak Ania byli w szoku z powodu tego co tu zastali
Posłusznie udaliśmy się na górę. Co wtedy czułam? Sama nie wiem. Ale na pewno niczego nie żałowałam. Gdy weszliśmy do pokoju pocałowałam moją Lamcie. On uśmiechnął się do mnie przeczesując swoje włosy. To był znak że ta parada w samych bokserkach przed moim bratem i przyszłą bratową trochę go zawstydziła. Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół usłyszałam kawałek rozmowy Ani i Roberta. MArco może też to słyszał ale pewnie nic nie rozumiał, bo para mówiła po polsku
- Boże jak oni mogli to zrobić. Robi mi się niedobrze jak pomyśle o tym że mój przyjaciel ją tam dotykał - gorączkował się mój brat
- Robert, przecież ona jest dorosła - mówiła Ania
- Może i dorosła, ale.. - mówił Robert
- Nie ma żadnego ale. Jeśli się kochają to jest ich sprawa. My nie możemy się w to wtrącać to ich decyzja - powiedziała Ania i wyszła z ich pokoju
W krępującej ciszy zjedliśmy śniadanie. Wstydziłam się spojrzeć w oczy Robertowi, mimo że przecież nie zrobiliśmy z Marco nic złego. Po śniadaniu Robert wziął gdzieś Marco. Pewnie teraz będzie mu prawił kazania. Ja i Ania sprzątnęłyśmy po zjedzonym posiłku. Żadna z nas jednak się nie odezwała. Nagle nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Ta cała sytuacja rano była całkiem śmieszna jak by patrzeć na to z boku. Ania też zaczęła się śmiać. Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Wtuliłam się w moją bratową.
- Cieszę się że wreszcie jesteś szczęśliwa - powiedziała całując mnie w czoło
- Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa - powiedziałam uśmiechając się do niej
- A Robertem się nie przejmuj. Po prostu martwi się o ciebie. Nie chce żebyś znów cierpiała przez jakiegoś mężczyznę - powiedziała -
- Mocno był zły? - zapytałam niepewnie
- Nie byłem zły, byłem po prostu w szoku - powiedział uśmiechnięty Robert, za nim stał uśmiechnięty blondyn
- No nie dziwię Ci się - zaśmiałam się
- Może pójdziemy się gdzieś przejść? - Zaproponowała Ania
- Na lody - krzyknęła pozostała trójka
- No dobra dziś nie liczymy kalorii - zaśmiała się moja bratowa i razem wyszliśmy z domu.
Ania i Robert szli przodem, ja i Marco szliśmy tyłem. Reus splutł nasze palce razem. Ja uśmiechnęłam się i lekko musnęłam jego usta.
- Ja tu wszystko widzę - zaśmiał się Robciu odwracając w naszym kierunku
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Wtuliłam się w mojego blondasa i czułam że wreszcie jestem szczęśliwa.

(Narracja trzecioosobowa)

Dwóch piłkarzy idących ulicami Dortmundu. Zapatrzeni w swoje drugie połówki. Zatrzymywali się co jakieś czas, by rozdać autografy swoim fanom. Byli szczęśliwi. Jeden już od wielu lat, drugi znalazł swoje szczęście dopiero nie dawno. Każdy z nich czuł to samo. Ogromną miłość. Robert za niecały rok wyjdzie wreszcie powie sakramentalne "Tak" swojej ukochanej. Kiedy zrobi to Marco? Nie wiadomo. Na razie o tym nie myślał. Ale już niedługo wszystko się zmieni. 

*********************************************************************************************

Z góry przepraszam za ten rozdział ;<
Nie mam za bardzo czasu pisać ;<
Nie ubłagalnie zbliżamy się do końca tego opowiadania ;*
Mam więc do nas pytanie. Chcecie aby zakończenie było szczęśliwe czy też nie? 
Piszcie w komentarzach ;*


środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 26

*Dwa tygodnie później*

Co wydarzyło się przez te dwa tygodnie. Można by rzec że nic takiego.Klaudia i Wojtek postanowili dać sobie drugą szanse. Szczęsny nie wyobrażał sobie już życia bez mojej przyjaciółki, więc jej wybaczył. Teraz znów są nierozłączni. Jutro wyjeżdżają na Karaiby, dogrzać się, bo mimo że w Niemczech jest wrzesień pogoda nie rozpieracza nas zbytnio. Ania i Robert w piątek też wyjechali  tylko że do Polski. Ani siostra bierze ślub, więc nie ich nie może tam zabraknąć. A ja każdą swoją wolną chwilę spędzam z Marco. Jestem z nim strasznie szczęśliwa. Udało nam się przetrwać to co najgorsze i jesteśmy wreszcie szczęśliwi. Jedyna rzecz jaka mnie teraz martwi to rozprawa, na której jestem świadkiem. Muszę zeznawać przeciwko Irminie i Jankowi. Strasznie się tego boję, ale wiem że mam teraz przy sobie Reusa, który pomoże mi we wszystkim.
To on pomógł mi dojść do siebie po tym co wydarzyło się w ostatnim czasie. Strasznie mnie wspierał.
- O czym tak myślisz - z rozmyślań wyrwał mnie głos ukochanego
- A tak o nas - odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy
On uśmiechnął się i złączył nasze usta w długim pocałunku, który wyrażał tyle uczyć. Tęsknotę, miłość, pożądanie. Wplotłam swoje ręce w jego włosy i przyciągam go bliżej siebie. On złożył swoje ręce na moich plecach, które tak bardzo pragnęły jego dotyku. Całował mnie coraz namiętniej. Nie umieliśmy się od siebie oderwać 
- Oj chyba wam przeszkadzam - do mieszkania Marco wparował Mario
- No tak jakby - powiedział Reus
- Oj przepraszam, przepraszam - zaśmiał się - Jeszcze się sobą nacieszycie a ja wam muszę teraz powiedzieć coś ważnego
- No mów - pośpieszaliśmy go
- No więc ja i Amelia jesteśmy razem - oznajmił nam z dumą
- No nie wierzę - powiedział Marco i poszedł przytulić swojego przyjaciela, ja zrobiłam to samo. Ten wieczór minął nam na świętowaniu

Następny dzień (wtorek)

Obudziła mnie Klaudia żeby pożegnać się przed swoim wylotem. Wyściskałam przyjaciółkę i poszłam się odświeżyć. Było już trochę za późno na śniadanie, bo na zegarze widniała 14, więc ugotowałam sobie jakiś obiad i po skonsumowaniu go, stwierdziłam że wypadało by tu trochę posprzątać. Pośpiesznie, więc wzięłam się za to. Gdy skończyłam była 17.
- No pięknie - pomyślałam - zleciał mi już prawie cały dzień
Chłopacy mieli trening za pół godziny więc postanowiłam że odwiedzę ich. Szybko ubrałam kurtkę i ruszyłam w stronę SIP. Było bardzo zimno i zaczynało padać. Nagle zatrzymało się koło mnie auto. Szyba się otwarła i moim oczom ukazała się moja blond lamcia.
- Wsiadaj - powiedział z uśmiechem
Zrobiłam to co mi kazał i po chwili byliśmy już na miejscu. Marco otworzył mi drzwi i już po chwili weszliśmy razem, trzymając się za ręce na stadion.
- To ja idę do szatni a ty zmykaj na trybuny - powiedział i pocałował mnie
Zrobiłam jak mi kazał, usiadłam na trybunach i czekałam na rozpoczęcie treningu. Zrozumiałam ze to był błąd ubrać dziś sukienkę. Trening trwał dwie godziny, więc nie marzyłam teraz o niczym innym jak o tym by jak najszybciej znaleźć się w ciepłym domku. Wyszłam z stadionu i poczekałam na Reusa koło jego samochodu
- O skarbie poczekałaś na mnie - powiedział uśmiechnięty przytulając mnie
- No poczekałam, bo sobie pomyślałam że może pojedziemy do mnie i obejrzymy sobie jakiś film - rzekłam
- Świetny pomysł - powiedział i pocałował mnie
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę do mojego domu. Po chwili byliśmy na miejscu. Weszliśmy do salonu. Marco poszedł wybrać jakiś film, a ja udałam się do kuchni zrobić popcorn. Gdy wróciłam usiadłam wtulona w mojego blondaska i zaczęliśmy oglądać.
Gdy film się skończył, a ja przyglądałam się Reusowi. Musiał to zauważyć, bo odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął szeroko.
- O co chodzi księżniczko? - zaśmiał się blondyn. Podniosłam się z kanapy i usiadłam mu na kolanach tak, żeby być z nim twarzą w twarz.
- Słuchaj, Marco. Tak sobie teraz myślę... Chciałabym ci podziękować.
- Podziękować? Ale za co?
- No wiesz... Za to, że cały czas przy mnie jesteś. Że mogę na ciebie liczyć, gdy mam jakiś problem. I za to, że jesteś osobą, przy której wreszcie czuje się naprawdę szczęśliwa. Myśl sobie co chcesz, ale taka jest prawda. - czułam, że się rumienie, ale już dawno chciałam mu to wyznać. Wyglądał na zaskoczonego, ale po chwili uśmiechnął się lekko i złapał mnie za ręce.
- Kurczę, nie wiem co powiedzieć...
- Nie musisz nic mówić - powiedziałam i spojrzałam mu prosto w oczy.
Blondyn nachylił się nade mną i chwilę później już się całowaliśmy. Jedną ręką obejmował mnie w pasie, a drugą wplótł mi we włosy. Czułam mój ulubiony zapach jego perfum, który działam na mnie kojąco. Obsypywał mnie całusami po szyi i dekolcie. Po jakimś czasie Marco wstał i wziął mnie na ręce i wciąż nie odrywając ode mnie swoich gorących ust zaczął kierować się w stronę schodów. Wtuliłam się w niego i nie zastanawiałam się nad tym, co robimy. Dobrze wiedziałam, co do niego czuję i chciałam być z nim już zawsze.
Po chwili byliśmy już w moim pokoju. Reus postawił mnie na ziemi i objął w pasie. Staliśmy przez jakiś czas na środku mojego pokoju zatraceni w namiętnych pocałunkach. Czułam motylki w brzuchu. Zaczęłam powoli rozpinać mu koszulę. Gdy skończyłam, ściągnęłam ją z niego i poczułam, że on zaczyna robić to samo. Nawet nie zauważyłam kiedy moja sukienka wylądowała na podłodze. Stałam w samej czarnej, koronkowej bieliźnie na środku pokoju i z początku czułam się dziwnie, ale przestałam o tym myśleć. Co ja najlepszego wyprawiałam? Gdyby tylko Robert wiedział... Ale teraz to nie było ważne. Nic się nie liczyło, oprócz tego blondyna, który tak namiętnie mnie całował. Dotknęłam jego nagiej klaty i zaczęłam delikatnie sunąć w dół po jego umięśnionym torsie. Wreszcie dodarłam do celu i zaczęłam męczyć się z jego paskiem. Blondyn oderwał się z trudem od moich ust i mi pomógł. Po chwili Marco stał koło mnie z samych bokserkach. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne. Wtem zdałam sobie sprawę, że Reus rozpina mi stanik. Zaczęłam zsuwać jego bokserki. Na chwilę przestał mnie całować i spojrzał mi prosto w oczy.
- Jesteś pewna że tego chcesz? - zapytał po cichu.
- Nawet nie wiesz jak tego pragnęłam - zaśmiałam się. Wiedziałam, że i tak nie mam już odwrotu. A nawet jeśli, to i tak nie miałam zamiaru tego robić.
Marco też się uśmiechnął, a potem podniósł mnie tak że owinęłam sobie nogi na jego biodrach i położył na łóżku. Nie mogłam się napatrzyć na jego ciało. Ciekawe, ile dziewczyn chciało by być teraz na moim miejscu, pomyślałam. Reus przejechał ręką po moim ciele i ściągnął mi majtki. Nie mogłam złapać oddechu, prawie się dusiłam. Nie wiem, czy to przez jego ciężar, czy przez podniecenie. Czułam na sobie jego palce i myślałam że zaraz zwariuje. Tak długo czekałam na ten moment i prosiłam, żeby nigdy się nie skończył. Nawet nie wiem jak długo tak dotykaliśmy się i całowaliśmy, aż nagle poczułam coś twardego między nogami. Jęknęłam i spojrzałam mu prostu w oczy. Widziałam, że on też mnie pożąda tak mocno jak ja jego. Nawet nie wiem, jak długo był we mnie, ale miałam wrażenie że trwa to całą wieczność. Nie mogłam uwierzyć, że to się naprawdę dzieje. Byłam w siódmym niebie.
Gdy skończył, Marco położył się obok mnie i mocno przytulił.
- Kocham Cię - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Marco Reusie, ja też cię kocham. Na zawsze.
Leżałam tak, wtulona w niego aż do rana. Nie zmrużyłam oka nawet na minutę i wydawało mi się że on też nie mógł zasnąć. Poczułam, że wreszcie zaczęły się spełniać moje marzenia. Gdy słońce zaczęło wdzierać się przez okno do pokoju, wtuleni w siebie zasnęliśmy.

*******************************************************************************************************************************

No to mamy 26 ;*
I jak wam się podoba? :)
Czekam na opinie w komentarzach ;*



wtorek, 8 kwietnia 2014

Ogłoszenie ;)

Hej ;*
Postanowiłam że powoli kończę tego bloga ;< 
Myślę że dodam tu jeszcze 3-4 rozdziały + Epilog. ;)
Postanowiłam więc założyć kolejnego bloga
 http://nie-chce-cie-zranic.blogspot.com/ ;*
Dziś postaram się dodać na nim bohaterów, abyście mogli się z nimi zapoznać :)
Prolog pojawi się tam razem z Epilogiem tutaj ;)
Pozdrawiam ;*

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 25

*Narracja trzecioosobowa*

Jechał z ogromną prędkością. Nie zważał na okropną pogodę, która szalała na dworze. W jego głowie kłębiła się tylko jedna myśl. Uratować jego ukochaną. On był już pewien że to z nią chce spędzić resztę życia. Nigdy nie czuł się tak wspaniale jak wtedy gdy usta tej niewinnej, drobnej dziewczyny spoczęły na jego wargach. Żaden zapach nie działał tak na jego zmysły jak woń jej perfum. Nie mógł sobie darować. To przez niego jej tu teraz nie ma. On to dobrze wiedział. Gdyby wtedy na dyskotece nie zostawił jej na chwilę samej, gdyby wziął ją ze sobą, ona była by teraz bezpieczna. Bał się że może nie zdążyć na czas. Wiedział dobrze do czego zdolna jest wściekła Irmina. Padało coraz mocniej, a przecież rano zapowiadał się tak piękny dzień. Jedyne co zdążył robić to zadzwonić na policję i powiedzieć gdzie najprawdopodobniej jest przetrzymywana Patrycja. Tymczasem ona po raz kolejny tego dnia została uderzona. Szydzono z niej. Miała łzy w oczach. Bała się że już go nie zobaczy. Bała się że ją zabiją. Oni mogli by to zrobić. Nie mieli by później żadnych wyrzutów sumienie. Dlaczego więc nie zrobili tego do tej pory? Ktoś ich powstrzymywał. To Dominik. Mimo że brał w tym udział on nadal czuł coś do tej niebywale pięknej polki. Nawet teraz gdy po jej policzkach spływały łzy. Gdy widział na jej twarzy krew. Grał twardego drania a gdzieś w głębi siebie niewyobrażalnie cierpiał. Bał się jej pomóc, bał się swoich wspólników. Dopiero gdy usłyszał kawałek rozmowy Janka i Irminy postanowił działać. A co usłyszał? Że dziś wieczorem wszystko się skończy. Wiedział co to znaczy. Wyszedł przed starą opuszczoną fabrykę na obrzeżach Dortmundu. Zapalił papierosa. Chwilę się wahał. Jednak po chwili wyciągnął telefon. Zrobił to. Wezwał policję. Wrócił do środka i jakby nigdy nic czekał. Minęło pół godziny i nic. Janek nie chciał dłużej czekać. Przystawił lufę pistoletu do jej głowy. Ona płakała. Nie chciał by jej życie tak się skończyło. Zamknęła oczy. Padł Strzał. Jednak o dziwo ona żyła. Pośpiesznie otworzyła oczy. Zobaczyła rannego Janka a wkoło siebie pełno policji. Zaraz jednak dostrzegła znajomą twarz. Jej ukochany podbiegł do niej. Jednak ona była zbyt słaba. Straciła przytomność.
 *Patrycja*

Powoli zaczęłam otwierać oczy, jednak  promienie słoneczne za bardzo mnie oślepiały. Szybko je zamknęłam. Po chwili jednak ponowiłam próbę i udało się. Przed sobą miałam niewyraźny obraz, który po chwili jednak wyostrzył się. Zobaczyłam siedzącego koło mnie Marco, który mocno ściskał moją dłoń. przytulając ją. Gdy tylko zobaczył że otwieram oczy uśmiechnął się do mnie. Miał w oczach łzy.
- Tak bardzo bałem się że Cię stracę - powiedział całując poją dłoń
- Ciii - powiedziałam - Teraz już wszystko będzie dobrze 
- Już nigdy nie pozwolę by stało ci się coś złego - Powiedział blondyn i wstał by nie pocałować
- Widzę że my chyba przeszkadzamy - zaśmiał się Robert i Ania, którzy właśnie weszli do sali
- A wy nie powinniście być na zgrupowaniu - spytałam
- NIe mogliśmy cię zostawić, zresztą chłopacy i tak jutro wracają - powiedział Marco
- Jak to jutro? - spytałam zdziwiona 
- No weź pod uwagę kochana że przez 7 dni byłaś nie przytomna - powiedziała Ani i zajęła miejsce Marco
- Ja pójdę po lekarza żeby Cię zbadał - powiedział Robert i wyszedł z sali 
- Dzień dobry, jak się pani czuje - powiedział lekarz, który po chwili wszedł do sali 
- Dziś bardzo dobrze - powiedział 
- Myślę że już dziś może pani opuścić szpital, badania, które pani zrobiliśmy wyszły dobre, więc nie ma podstaw aby tu pani trzymać - powiedział lekarz z uśmiechem - za chwilę przyniosę wypis 
Z uśmiechem przeciągnęłam się na łóżku. Cieszyłam się że ten koszmar się już skończył. Po jakiś dwóch godzinach wreszcie leżałam na swoim łóżku. W objęciach uroczego blondyna. Oglądaliśmy na laptopie jakoś komedie. Jednego Byłam na 100% pewna. Już nic nas nie rozdzieli. (Ale czy na pewno?)

******************************************************************************************************************************

 Kolejny krótki i kiepski rozdział ;c 
Kompletnie nie mam pomysłu co dalej ;/
Mam w prawdzie jakiś pomysł, ale nie wiem za bardzo jak go rozwinąć ;*
Do następnego :)