Dziś mój kochany braciszek wreszcie powie sakramentalne "TAK" Stachurskiej. Bardzo się z tego powodu cieszę. Już tydzień temu przyjechaliśmy do Polski, by dopiąć wszystko na ostatni guzik. Teraz na 7 godzin przed rozpoczęciem ceremonii wszystko jest gotowe. Robert od rana chodzi zdenerwowany. Marco jako jego drużba stara się go jakoś uspokoić ale ciężko mu to idzie. Mnie czekała wizyta u makijażysty i fryzjera. Marco udostępnił mi swoje auto, bym mogła bez problemu dostać się na miejsce. O godzinie 9 byłam na miejscu. Nie umiałam zdecydować się na odpowiednie upięcie włosów, ale wreszcie postawiam na takie. Wybrałam także odpowiedni makijaż. O 13 wyszłam z salonu i ruszyłam w kierunku domu. Po drodze wstąpiłam do kwiaciarni po kwiaty . Gdy wróciłam do domu wszyscy byli już gotowi. Szybko ubrałam się w moją sukienkę. Zeszłam na dół i ruszyliśmy w stronę kościoła.Pogoda była cudowna. Słońce grzało, ptaki śpiewały. Każdy z nas miał dobry humor. Mój brat jak i teraz nawet Marco, strasznie się denerwowali. Ale cóż się im dziwić. Gdy dotarliśmy na miejsce, wkoło było pełno dziennikarzy, ale jakoś specjalnie nie robiło to już na mnie wrażenia. Szybko weszłam do świątyni i zajęłam miejsce w trzeciej ławce. Koło mnie siedziała Klaudia z Wojtkiem oraz Mario i Amelia. Młodzi wreszcie weszli do kościoła i mogliśmy zaczynać. Ceremonia była cudowna. Prawie się rozkleiłam. No ale w końcu nie codziennie mój brat bierze ślub. Wyszliśmy z kościoła. Młodzi wyglądali na szczęśliwych. Po prostu promienieli. Uśmiechnięci od ucha do ucha. Podeszłam aby złożyć im życzenia. Po krótkim czasie gdy wszyscy gratulowali młodym udaliśmy się na miejsce gdzie miało odbyć się przyjęcie weselne. Zabawa trwałą w najlepsze. Było już koło północy, gdy Marco Wyciągnął mnie do ogrodu, znajdującego się obok. Szliśmy trzymając się za rękę. W koło panowała cisza. Nagle Marco zatrzymał się. jakby na chwilę się zawahał.
- Wiesz jesteś dla mnie najważniejszą kobietą na świecie. Kocham Cię strasznie mocno i nie wyobrażam sobie mojego dalszego życia bez Ciebie dlatego - tu urwał na chwilę wyciągnął coś z kieszeni i klęknął przede mną. Czułam że do oczy napływają mi łzy. - Czy sprawisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał trochę nie pewnie
- Tak - powiedziałam i rzuciłam się na szyje blondynowi
Po policzkach spływała mi łza, którą blondyn natychmiast otarł. To była najpiękniejsza chwila mojego życia. Teraz wiedziałam że Marco to ten, z którym spędzę resztę życia. Że to będzie miłość po grób. Reus ujął moją twarz w dłonie i delikatnie wpił się w moje usta. Czułam się dokładnie tak samo jak wtedy gdy całowaliśmy się po raz pierwszy na tej dyskotece. Te same motylki w brzuchu, te same usta, ten sam facet. Było idealnie. Już zawsze będzie idealnie. Musi tak być. Nie wyobrażam sobie że teraz będzie już inaczej. Gdy wróciliśmy na salę niestety było już po otrzepinach. Bawiliśmy się w najlepsze. To był cudowny dzień. Lepiej nie mogłam go sobie wymarzyć. Koło 6 rano wróciliśmy do domu. Wzięłam szybki prysznic i natychmiast udałam się do łóżka. Wtuliłam się w mojego narzeczonego i natychmiast zasnęłam.
(Rok później)
To wszystko dzieję się tak szybko. Właśnie oficjalnie zostałam żoną Marco Reusa. Patrycja Reus-Lewandowska. Jestem naprawdę szczęśliwa. Co najważniejsze spodziewamy się z Marco dziecka. Tak jestem w 3 miesiącu ciąży. Nawet nie macie pojęcia jak się cieszymy z tego powodu. Jutro wyjeżdżamy w podróż poślubną na Malediwy. Co przez ten czas działo się u reszty? Ani i Robciowi urodził się synek. Słodkie dziecko. Klaudia i Wojtek zaręczyli się a Mario i Amelia przeżywają ciągłe rozstania i powroty. Ale w tym momencie dla mnie liczy się tylko to co dzieję się między mną i Marco. A my jesteśmy naprawdę szczęśliwi.
******************************************************************************************************
Wiem zawiodłam was tym rozdziałem, ale nie miałam na niego kompletnie pomysłu.
Tak więc kończę tego bloga ;<
W piątek pojawi się Epilog :*