czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 27

Zbudziłam się z samego rana. Leżałam wtulona w umięśniony tors mojego ukochanego. Uśmiechnęłam się na sam ten widok. Nie żałowałam tego co stało się w nocy. Wiedziałam bardzo dobrze że Marco to ten z kim planuje spędzić resztę mojego ziemskiego życia. Wydostałam się z objęć blondyna i usiadłam na skraju łóżka. W tym momencie poczułam że od tyłu przytula mnie Reus.
- Żałujesz tego co się stało? - zapytał szeptem całując mnie w szyję
- Nie. To była najlepsza decyzja jaką w życiu podjęłam - powiedziałam odwracając się by zobaczyć twarz blondyna - Ubieraj się a ja idę nam zrobić śniadanie - dodałam i lekko musnęłam jego usta
Wstałam i ubrałam koszulę Marco, która leżała na środku pokoju. Z uśmiechem, który tego ranka nie znikał z mojej twarzy pomaszerowałam do kuchni w celu zrobienia śniadanka dla mnie i mojej Lamci. Marco jakoś nie śpieszyło się aby zejść na dół, bo zdążyłam zrobić dla nas naleśniki a jego jeszcze nie było. Chciałam iść zobaczyć co z nim, ale w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Pośpiesznie poszłam je otworzyć całkiem zapominając, że mam na sobie tylko bieliznę i koszulę Reusa. Otworzyłam drzwi i przeżyłam szok. Tak. Przed drzwiami stał Robert i Ania.
-Patrycja... - zaczął Robert lecz niestety nie zdążył skończyć
- Kochanie, nie widziałaś gdzieś moich spodni, nigdzie nie mogę ich po wczorajszym wieczorze zale... - przerwał gdyż wszedł do korytarza i zobaczył Roberta
No pięknie, ten to ma wyczucie czasu. Mógł by chociaż się ubrać, a nie wlatywać tu w samych bokserkach.
- To nie tak jak myślicie - próbowałam nas tłumaczyć
- Do góry ubrać się. A my sobie Marco jeszcze porozmawiamy - powiedział Robert, który jeszcze podobnie jak Ania byli w szoku z powodu tego co tu zastali
Posłusznie udaliśmy się na górę. Co wtedy czułam? Sama nie wiem. Ale na pewno niczego nie żałowałam. Gdy weszliśmy do pokoju pocałowałam moją Lamcie. On uśmiechnął się do mnie przeczesując swoje włosy. To był znak że ta parada w samych bokserkach przed moim bratem i przyszłą bratową trochę go zawstydziła. Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół usłyszałam kawałek rozmowy Ani i Roberta. MArco może też to słyszał ale pewnie nic nie rozumiał, bo para mówiła po polsku
- Boże jak oni mogli to zrobić. Robi mi się niedobrze jak pomyśle o tym że mój przyjaciel ją tam dotykał - gorączkował się mój brat
- Robert, przecież ona jest dorosła - mówiła Ania
- Może i dorosła, ale.. - mówił Robert
- Nie ma żadnego ale. Jeśli się kochają to jest ich sprawa. My nie możemy się w to wtrącać to ich decyzja - powiedziała Ania i wyszła z ich pokoju
W krępującej ciszy zjedliśmy śniadanie. Wstydziłam się spojrzeć w oczy Robertowi, mimo że przecież nie zrobiliśmy z Marco nic złego. Po śniadaniu Robert wziął gdzieś Marco. Pewnie teraz będzie mu prawił kazania. Ja i Ania sprzątnęłyśmy po zjedzonym posiłku. Żadna z nas jednak się nie odezwała. Nagle nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Ta cała sytuacja rano była całkiem śmieszna jak by patrzeć na to z boku. Ania też zaczęła się śmiać. Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Wtuliłam się w moją bratową.
- Cieszę się że wreszcie jesteś szczęśliwa - powiedziała całując mnie w czoło
- Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa - powiedziałam uśmiechając się do niej
- A Robertem się nie przejmuj. Po prostu martwi się o ciebie. Nie chce żebyś znów cierpiała przez jakiegoś mężczyznę - powiedziała -
- Mocno był zły? - zapytałam niepewnie
- Nie byłem zły, byłem po prostu w szoku - powiedział uśmiechnięty Robert, za nim stał uśmiechnięty blondyn
- No nie dziwię Ci się - zaśmiałam się
- Może pójdziemy się gdzieś przejść? - Zaproponowała Ania
- Na lody - krzyknęła pozostała trójka
- No dobra dziś nie liczymy kalorii - zaśmiała się moja bratowa i razem wyszliśmy z domu.
Ania i Robert szli przodem, ja i Marco szliśmy tyłem. Reus splutł nasze palce razem. Ja uśmiechnęłam się i lekko musnęłam jego usta.
- Ja tu wszystko widzę - zaśmiał się Robciu odwracając w naszym kierunku
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Wtuliłam się w mojego blondasa i czułam że wreszcie jestem szczęśliwa.

(Narracja trzecioosobowa)

Dwóch piłkarzy idących ulicami Dortmundu. Zapatrzeni w swoje drugie połówki. Zatrzymywali się co jakieś czas, by rozdać autografy swoim fanom. Byli szczęśliwi. Jeden już od wielu lat, drugi znalazł swoje szczęście dopiero nie dawno. Każdy z nich czuł to samo. Ogromną miłość. Robert za niecały rok wyjdzie wreszcie powie sakramentalne "Tak" swojej ukochanej. Kiedy zrobi to Marco? Nie wiadomo. Na razie o tym nie myślał. Ale już niedługo wszystko się zmieni. 

*********************************************************************************************

Z góry przepraszam za ten rozdział ;<
Nie mam za bardzo czasu pisać ;<
Nie ubłagalnie zbliżamy się do końca tego opowiadania ;*
Mam więc do nas pytanie. Chcecie aby zakończenie było szczęśliwe czy też nie? 
Piszcie w komentarzach ;*


8 komentarzy:

  1. Super rozdziałek, a najlepsze jak Robert i Ania weszli do domu :D :D
    Zapraszam do siebie i czekam na nn .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nominowałam cię do LBA ;)
      Więcej informacji http://echteliebe1909borussia.blogspot.com/

      Usuń
  2. Jaki bulwers starszego braciszka no nie mogę. Świetny rozdział. Poproszę o szczęśliwe zakończenie. Przy okazji zapraszam na nowe rozdziały na obu blogach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam czytać bloga trzy dni temu, i nie sądziłam że skończę go tak szybko. Wspaniały rozdział.
    Wszystko wspaniałe i genialne.
    Jesteś niesamowitą pisarką i trzymaj tak dalej.
    POZDRAWIAM, GORĄCO CAŁUJE I ZAPRASZAM DO SIEBIE <3
    http://borussssssia.blogspot.com/
    Nominowałam cię do LBA :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To się Robercik zdziwił widząc siostrę w takiej sytuacji! :D
    Dobrze, że nie zrobił krzywdy Marco :D
    Rozdział super i czekam na następny! :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahahahahaahah nie mogę z Lewego :D
    No zakończenie koniecznie z happy endem :)
    Rozdział cudny :)
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam, Kalina ♥
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no jakie zbliżamy się do końca....
    Nie kończ.
    O proszę jaki troskliwy braciszek :D
    Kazanie pewnie było :D
    Rozdział jak zwykle cudny.
    Wyczekuje nexcika :)
    Buziaki:**
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, no...
    Ja tu dopiero niedawno odkryłam bloga a Ty chcesz kończyć -.-
    Rozdział świetny.
    Padłam z Roberta hahahahah :D
    Czekam na nn :)
    Buziak:*
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń