poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 10

Po paru godzinach drogi byłyśmy na miejscu. Był środek nocy. Odwiozłam Klaudie do domu po czym sama pojechałam do swojego. Cały czas myślałam o Marco. Chciałam do niego zadzwonić tylko po to żeby usłyszeć jego głos. Na zegarku widniała 2:45 więc postanawiam że zadzwonię rano. Podjeżdżając pod dom zobaczyłam że w kuchni jest zapalone światło. Mama musiała na mnie czekać. Zaparkowałam ostrożnie samochód brata pod domem i ruszyłam w stronę drzwi. Mama przywitała mnie w progu. Milena już spala. Nie chciałam jej budzić. Dlatego postanowiłam że przywitała się z nią rano. Zjadłam to co naszykowała mi mama i poszłam spać. Rano obudziła mnie Milena która wpadła z krzykiem do pokoju.
-No w końcu wróciłaś!- krzyknęła i przytuliła mnie-Na ile przyjechałaś?
-Niestety jutro po południu muszę wracać 
-Dlaczego tak szybko?
-Robert gra ostatni mecz w sezonie. Wiesz jakie to dla niego ważne.
-No tak. Ale teraz opowiadaj jak tam jest.
-Naprawdę świetnie. Bałam się że będę się tam czuła nieswojo ale jest zupełnie inaczej. Zaprzyjaźniłam się z znajomymi Roberta. Klaudia spełniła swoje marzenie i jest w Wojtkiem.
-Słyszałam już o tym.
-Naprawę skąd?
-Pisali na stronach plotkarskich, ale myślałam że to tylko jakieś nieporozumienie.
Gadaliśmy jeszcze jakoś godzinę. Potem przyszła mama. Przyniosła mi śniadanie. Gdy zjadłam podała mi jeszcze nie otwartą kopertę. Wiedziałam że to wyniki matury. Otwarłam ją niepewnie. To co tam ujrzałam wprowadziło mnie w wielkie zdziwienie. Nie spodziewałam się że Poszło mi aż tak dobrze. Wszystkie matury napisałam powyżej 70%. A niemiecki podstawowy na 92%. Zaczęłam skakać po łóżku ze szczęścia. Mama z Mileną nie mogły też w to uwierzyć. Zaraz zadzwoniłam do Ani. Bratowa pogratulowała mi i powiedziała że Marco rano jak był po Roberta pytał o mnie. Ania i Robert domyślali się że czuje coś do Reusa. Mimo wszystko ja pozostawiałam to dla siebie. Po rozmowie z Anią poszłam z mamą i siostrą na zakupy oraz kawę i lody. Południe minęło strasznie szybko. Po powrocie do domu zrobiłam kolację. Zjedliśmy razem po czym Milena powiedziała że idzie ze swoim chłopakiem do kina. Ja z mamą postanowiliśmy obejrzeć jakiś film na DVD. Podałam jej sok a sama wzięłam sobie piwo
-Widzę że Robert strasznie rozpił cię w tym Dortmundzie- rzekła ze śmiechem.
-A przestań mamo. Ja od zawsze lubię piwo nic się nie zmieniło. 
-No tak. Od zawsze cię do niego ciągło. 
-No Ey obiecałaś że już mi nie będziesz wypominać tego powrotu z urodzin Klaudii.
-Ale czy ja coś mowie-powiedziała i zaczęła się śmiać 
-Dobra już dobra oglądamy.
Na dworze było już prawie ciemno. My oglądaliśmy "Nad Życie". Wzruszający film. Całą końcówkę płakałyśmy. Gdy dobiegł końca poszliśmy spać. Musiałam się wyspać bo jutro znowu czekała nas daleka podróż. Miałam tylko nadzieję że nie będzie znowu takich korków i dojedziemy prędzej. Rzuciłam telefon na łóżko i poszłam się umyć. Gdy wróciłam miałam jedno połączenie nieodebrane. Miałam nadzieję że to Marco, jednak było ono od Klaudii.  Szybko do niej oddzwoniłam. Powiedziałam że jedziemy o 12 żeby być szybciej w domu. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę o wynikach naszych matur po czym pożegnaliśmy się. Zaraz poszłam spać. Obudziłam się o 9 szybko wzięłam prysznic i ubrałam się w to:




Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Milena i mamuśka siedziały przed telewizorem. Dołączyłam do nich. Śmiałyśmy się i rozmawialiśmy aż zobaczyłam że jest już 11:30. Poszłam się spakować. Oczywiście nie zabrakło dostawy jedzenie dla Roberta i Ani. O 12:05 ruszyliśmy w drogę. Strasznie mi się dłużyła. Spojrzałam na zegarek było chwilę po 15. Klaudia zasnęła z słuchawkami na uszach. O 17 zrobiliśmy sobie mały postój. Dzwonił akurat Robert że wychodzą z Anią na imprezę i że jeśli nie mamy klucza to będzie tam gdzie zawsze. Po rozmowie zjadłyśmy "kolację" w przydrożnej knajpie. Czułam że ogarnia mnie zmęczenie. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. 
-Dobrze się czujesz, dasz rade dalej jechać?-spytała zmartwiona Klaudia
-Tak nic mi nie jest. Już jest ok-kłamałam 
Ruszyliśmy w dalszą drogę. Były straszne korki. Miałyśmy prawie 2 godziny opóźnienia od planowanego powrotu. Byłyśmy prawie w Dortmundzie kiedy nagle strasznie źle się poczułam. Miałam jakieś dziwne mroczki przed oczami. Ostatnie co pamiętam to krzyk Klaudii i jakiś huk


*Robert*

Dziś na treningu każdy dawał z siebie wszystko. Jutro czeka nas bardzo ważny  mecz. O 17 wróciłem do domu. Wziąłem szybki prysznic. Zadzwoniłem do Patrycja i powiedziałem gdzie mają szukać klucza jak
wrócą. Mieliśmy już wychodzić kiedy Anią powiedziała mi że ma jakieś źle przeczucie że stanie się coś złego. Jakoś nie wierzyłem specjalnie w to ale powiedziałem że nie będę nic pił dopóki dziewczyny nie zadzwonią że już są. Pojechaliśmy pod jeden z klubów w Dortmundzie. Chłopcy już na nas czekali. Marco nie był w nastroju więc koło 24 postanowił wrócić do domu. My bawiliśmy się dalej była może 2 kiedy z sali wyciągnął mnie przerażony Marco. 
-Ey co jest dlaczego przerywasz mi imprezę i co ty tu w ogóle robisz przecież dwie godziny temu pojechałeś do domu?
-Patrycjaa..-powiedział i urwał
-Co Patrycja?spytałem niepewnie.
-Ona, one miały wypadek.
-O ku*wa! Co z nimi?!- rzekłem przez łzy nie mogłem stracić mojej ukochanej siostry.
-Żyją, są w tym szpitalu co ja. Klaudia jest tylko lekko poobijana ale gorzej z Patrycją- tu jego głos się urwał widziałem że płacze. Ruszyłem w kierunku auta. Krzyknąłem tylko przyjacielowi żeby powiedział o wszystkim reszcie. Po 15 minutach byłem w szpitalu. Spytałem pielęgniarki gdzie jest Patrycja a to bez problemu wskazała mi sale. Musiałem ubrać specjalne obuwie ochronne. Chwilę się z tym męczyłem ale udało się. Szybko odszukałem sale siostry. Spojrzałem na nią przez szybę. Lekarze podłączali ją do urządzeń monitorujących jej stan zdrowia. Gdy jeden z lekarzy opuszczał sale spytałem co z nią. W odpowiedzi usłyszałem że narzazie zrobili wszystkie badania i teraz czekają na wyniki ale następne godziny będą decydujące. Kazał mi być też dobrej myśli gdyż Patrycja jest silna. Pozwolił mi nawet na chwilę do niej wejść. Po pół godziny ujrzałem Anie Marco i resztę chłopaków za szybą. Wyszedłem z sali i przekazałem im co powiedział mi lekarz a także wysłałem chłopaków do domu żeby odpoczęli przed meczem. Nie chciałem żeby drużyna ucierpiała przez wypadek mojej siostry. Ania i ja zostaliśmy. Po jakiś 20 min przyszedł Wojtek powiedział nam że z Klaudią wszystko okey i jutro już wyjdzie. Na korytarzu panowała grobowa cisza. Słychać było tylko tykanie zegarka. Zetknąłem na niego. Była prawie 4. Ania mimo wszystko poszła zadzwonić do Mileny. Ja siedziałem i patrzyłem na moją malutką siostrzyczkę. Nagle usłyszałem głos lekarza.
-Panie Robercie
-Co z nią?
-Jej stan jest stabilny,ale tak jak mówiłem zadecydują najbliższe godziny. Pana siostra teraz przejdzie drobną operację. Będziemy robić wszystko co w naszej mocy żeby jak najszybciej z tego wyszła. A pan powinien mimo wszystko jechać do domu i się wyspać.
-Nie mogę jej zostawić tu samej. Zresztą i tak teraz nie zasnę. 
-W takim razie proszę o cierpliwość. 
Powiedział i wyszedł do sali. Za nim weszły jeszcze dwie pielęgniarki. Przewieźli ją na blok operacyjny. Ania wróciła i powiedziała że mama i Milena przylecą najbliższym samolotem na który uda im się kupić bilety. Operacja Patrycji trwała już 3 godziny. Ja nie miałem żadnych wieści co się z nią dzieje. Strasznie się o nią bałem. O 9:30 wyszedł lekarz i powiedział że wszystko się udało i teraz przewiozą ją na sale gdzie będą czekać aż się wybudzi. Zadzwoniłem do trenera i powiedziałem mu że dziś nie zagram. Trener słyszał już o wypadku więc nie robił mi z tego powodu problemów. Czuwałem przy niej cały dzień. Dwie godziny przed meczem przyszli chłopacy i Klaudia która już mogła opuścić szpital. Powiedzieli że wygrają ten mecz dla mojej siostry. Przytuliłem każdego z osobna. Gdy wyszli znowu usiadłem pod salą i czekałem na wieści od lekarza.


 *Marco*

Przed meczem pojechaliśmy do szpitala zobaczyć co z Patrycją. Musieliśmy wygrać ten mecz. Przed meczem trener mówił żebyśmy dali z siebie wszystko ponieważ Bayern wygrał i żeby być pierwszym potrzebne nam te trzy punkty. Pierwsza połowa nie układała się po naszej myśli. Już w 17 min przegraliśmy 1:0. Jednak druga polowa należała już do nas. W 57 min wyrównał Mario a już w 60 na prowadzenie wyprowadził nas Kuba, który strzelił pięknego gola po asyście Łukasza. W 87 min to mi udało się strzelić. Tego gola strzeliłem dla niej. Robert przyjechał tylko na końcówkę i na odebranie trofeum, ponieważ tak kazał mu Kloop. Wszyscy cieszyliśmy z triumfu. Po meczu zorganizowany był bankiet. Robert jednak nie chciał na nim zostać i pojechał z powrotem do szpitala. Ja też nie chciałem tam być. Pojechałem do domu. Wziąłem prysznic przebrałem się i chciałem iść spać. Jednak zadzwonił mój telefon. Dzwonił Robert. Powiedział że Patrycja wybudziła się i chce mnie widzieć.




1 komentarz: