*Marco*
Szybko ogarnąłem się wziąłem kluczyki do mojego auta i pobiegłem w jego kierunku. Po chwili jazdy byłam już w szpitalu. Popędziłem do sali gdzie leżała Patrycja. Robert z Anią gdy tylko mnie zobaczyli wyszli z sali.
-Zostawiamy was samych. My wracamy do domu, możemy wreszcie spać spokojnie-powiedział Lewy z wyraźną ulgą na twarzy.
-Zostawiamy was samych. My wracamy do domu, możemy wreszcie spać spokojnie-powiedział Lewy z wyraźną ulgą na twarzy.
-Okey. Zajmę się nią-powiedziałem i uśmiechnąłem się do przyjaciela. W odpowiedzi Lewy mocno mnie przytulił.
-Lekarz powiedział że na razie jest jeszcze bardzo słaba, ale wyjdzie z tego
-To najważniejsze
Pożegnaliśmy się. Patrzyłem za nimi aż zniknęli mi z wzroku. Spojrzałem przez szybą na Patrycje. Nie wiedziałem co bielsze ona czy pościel. Wszedłem do środka. Usiadłem na krześle stojącym obok jej łóżka.
Pati spojrzała na mnie i mimo trudu uśmiechnęła się.
-Przepraszam, że wyrwałam cię z bankietu, ale chciałam wam pogratulować wygranego sezonu a nie chciałam fatygować tu całej drużyny- powiedziała
-Nie ma sprawy-posłałem jej uśmiech-nie byłem na bankiecie więc nie musisz przepraszać.
-Jak to nie byłeś? Nie poszedłeś na tak ważną imprezę dla drużyny? dlaczego?
-Nie miałem nastroju na imprezę. A poza tym i tak nie miał bym z kim iść- powiedział ze smutną miną
-Nadal nie pozbierałeś się po rozstaniu z Irminą?
-Nie rozmawiajmy o tym, powiedz lepiej jak się czujesz.
-Strasznie boli mnie noga. Lekarz powiedział że nie jest złamana, ale boli jak nie wiem co. A tak poza tym to czuje się tak jak wyglądam.
-No to możesz wracać do domu, bo wyglądasz cudownie-gdy to powiedziałem na twarz Patki pojawił się uśmiech.
-Nie kłam blondasku. Wyglądam okropnie.jak wyjdą ze szpitala idziemy do okulisty bo masz coś ze wzrokiem
Zacząłem się śmiać. Złapałem ją za rękę. Powiedziałem jej że dziś strzeliłem gola dla niej. Rozmawialiśmy jeszcze bardzo długo. Około 1 w nocy Patrycja zasnęła. Po cichu wyszedłem z sali. Szedłem pustym korytarzem. Panowała tu niesamowita cisza. Nagle poczułem wibracje w kieszeni. wyciągnąłem telefon i zobaczyłem na wyświetlaczu zdjęcie Mario.
-Czego ten człowiek może chcieć o tej porze-pomyślałem-Hejka-powiedziałem odbierając połączenie
-Marco piłeś?-usłyszałem głos mocno pijanego przyjaciela.
-Nie a dlaczego pytasz?-zapytałem mimo że dobrze znałem odpowiedź na to pytanie
-Przyjechał byś po mnie? Bo jak słychać nie jestem wstanie prowadzić.
-No okey tylko powiedz gdzie mam przyjechać.
Mario posłusznie podał mi miejsce gdzie mam się zjawić. Wyszedłem z szpitala i wsiadłem do wozu. Po 10 min byłem na miejscu. Wpakowałem Goetzego do samochodu i ruszyliśmy w drogę do domu.
-Oj Reusiaczku ty chyba w domu nie byłeś. Nie ogarnął byś się tak szybko. Spowiadaj mi się tu dlaczego nie byłeś na bankiecie i z kim balowałeś!-Powiedział i spojrzał na mnie wzrokiem miał chyba wyglądać groźnie, ale prawda jest taka że pijany Mario może z taką miną wyglądać tylko śmiesznie, dlatego wybuchłem śmiechem.
-Nigdzie nie balowałem. Byłem w szpitalu u Patrycji.
-Przepraszam jeśli wam w czymś przeszkodziłem-w tym momencie zrobił kocie oczy.
-Nie, nie przerwałeś. Już byłem na korytarzu, gdy zadzwoniłeś.
Mario mówił coś jeszcze, ale już nie szło go zrozumieć. Przed samym domem zasnął. Jakoś jednak udało mi się do dowlec do łóżka. walnąłem go w ciuchach do spania a sam pojechałem do siebie. do domu dotarłem coś po 2. Szybko przebrałem się i poszedłem spać. Rano obudziłem się dopiero przed 12. Wstałem i wziąłem szybki prysznic. W pośpiechu ubrałem się i zeszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Gdy je zjadłem, pojechałem odwiedzić Patrycje.
*Patrycja*
Wczesnym rankiem zbudziło mnie promienie słoneczne, które wpadały przez szybę do mojej sali. wciąż czułam się słabo. Noga bolała mnie jeszcze mocniej niż wczoraj. Prócz tego rana pooperacyjna też nie dawała o sobie zapomnieć. Mimo to cieszyłam się, że to ja tu leże. Gdyby na moim miejscu była Klaudia nie umiała bym sobie darować że spowodowałam ten wypadek. Z rozmyślań wyrwał mnie Marco.
-Można?-zapytał w drzwiach
-Oczywiście-powiedziałam z uśmiechem
Marco podszedł i dał mi buziaka w policzek. Usiadł przy mnie. Rozmawialiśmy przez długi czas. Potem dołączył do nas Robert. Powiedział mi że mama i Milena jutro pod wieczór będą w Dortmundzie, bo niestety wcześniej nie było wolnych miejsc na żaden lot. Wiedziałam że strasznie się o mnie martwią. byłam strasznie zmęczona. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Gdy się obudziłam w pokoju panował mrok. Zobaczyłam że Reus śpi przy moim łóżku. Tak słodko wyglądał. Ile dała bym żeby móc codziennie budzić się koło niego. Nagle blondyn ocknął się.
-Nie śpisz już-spytał zaspany
-Nie, przed chwilą się obudziłam-powiedziałam-Która jest właściwie godzina?
Blondyn wyciągnął z kieszeni telefon i sprawdził na nim godzinę.
-Prawie 2 w nocy-rzekł z łagodnym uśmiechem
-Robert dawno poszedł
-Koło 23 siłą wyrzuciłem go do domu, żeby się wyspał. Był przy tobie już od 5 rano. Jak do Ciebie przyszedłem z trudem wygnałem go na śniadanie.
-Biedny, przeze mnie ma same kłopoty.
-Nie zadręczaj się tym teraz. To nie twoja wina to był wypadek.
-Ale to ja go spowodowałam. A ty też idź się wyśpij.
Reus najpierw sprzeczał się ze mną że tu zostanie, jednak udało mi się go namówić, żeby poszedł do domu. Ja postanowiłam udać się spać.
Czułam się już znacznie lepiej. Jutro będę mogła wyjść z szpitala. Mama i Milena były w Dortmundzie tydzień jednak musiały wracać, bo mamie nie udało się wziąć na dużej urlopu. Marco odwiedzał mnie codziennie. zapewniał mi sporą porcję śmiechu. Gdyby nie on pewnie oszalała bym w tych czterech ścianach. oczywiście będę musiała na siebie uważać. Jak się okazało później moja noga jest bardzo silnie zbita, dlatego jutro przed wyjściem z szpitala, lekarz usztywni mi ją. Dziś odwiedził mnie także Mario. mieliśmy z Reusem spory ubaw, gdy Goetze próbował poderwać pielęgniarkę, która się mną zajmowała. Jeszcze nigdy nie widziałam go w akcji ale jeśli to tak zawsze wygląda to nie dziwie się że jest nadal sam.
Niestety moja opiekunka dała mu kosza.
-Patrycja a wiesz że za dwa tygodnie będziesz mieć wolną chatę na dłużej-wypalił Mario
-Jak to-zdziwiłam się
-No normalnie Robert i Ania jadą na zgrupowania. Tak się złożyło że mają w tym samym czasie-wytłumaczył mi Goetze
-To muszę się spinać żeby dojść do siebie i będziemy robić epickie melanże-zaśmiałam się
-Hohoho co ja widzę. Mojej siostrzyczce zdrowie wraca-powiedział ze śmiechem Robert który właśnie wszedł do środka
-No chyba nie-Powiedziałam i zaczekam udawać że mam atak wyrostka na co wszyscy wybuchli śmiechem.
Późnym wieczorem moi towarzysze poszli do domu a ja spać. Obudził mnie lekarz, który powiedział że jedziemy usztywnić mi nogę. Po niecałych 15 min noga była usztywniona. Wróciłam na salę. Czekał tam na mnie już braciszek. Ubrałam się w ciuchy, które mi przywiózł:
-Nie śpisz już-spytał zaspany
-Nie, przed chwilą się obudziłam-powiedziałam-Która jest właściwie godzina?
Blondyn wyciągnął z kieszeni telefon i sprawdził na nim godzinę.
-Prawie 2 w nocy-rzekł z łagodnym uśmiechem
-Robert dawno poszedł
-Koło 23 siłą wyrzuciłem go do domu, żeby się wyspał. Był przy tobie już od 5 rano. Jak do Ciebie przyszedłem z trudem wygnałem go na śniadanie.
-Biedny, przeze mnie ma same kłopoty.
-Nie zadręczaj się tym teraz. To nie twoja wina to był wypadek.
-Ale to ja go spowodowałam. A ty też idź się wyśpij.
Reus najpierw sprzeczał się ze mną że tu zostanie, jednak udało mi się go namówić, żeby poszedł do domu. Ja postanowiłam udać się spać.
*Dwa tygodnie później*
Czułam się już znacznie lepiej. Jutro będę mogła wyjść z szpitala. Mama i Milena były w Dortmundzie tydzień jednak musiały wracać, bo mamie nie udało się wziąć na dużej urlopu. Marco odwiedzał mnie codziennie. zapewniał mi sporą porcję śmiechu. Gdyby nie on pewnie oszalała bym w tych czterech ścianach. oczywiście będę musiała na siebie uważać. Jak się okazało później moja noga jest bardzo silnie zbita, dlatego jutro przed wyjściem z szpitala, lekarz usztywni mi ją. Dziś odwiedził mnie także Mario. mieliśmy z Reusem spory ubaw, gdy Goetze próbował poderwać pielęgniarkę, która się mną zajmowała. Jeszcze nigdy nie widziałam go w akcji ale jeśli to tak zawsze wygląda to nie dziwie się że jest nadal sam.
Niestety moja opiekunka dała mu kosza.
-Patrycja a wiesz że za dwa tygodnie będziesz mieć wolną chatę na dłużej-wypalił Mario
-Jak to-zdziwiłam się
-No normalnie Robert i Ania jadą na zgrupowania. Tak się złożyło że mają w tym samym czasie-wytłumaczył mi Goetze
-To muszę się spinać żeby dojść do siebie i będziemy robić epickie melanże-zaśmiałam się
-Hohoho co ja widzę. Mojej siostrzyczce zdrowie wraca-powiedział ze śmiechem Robert który właśnie wszedł do środka
-No chyba nie-Powiedziałam i zaczekam udawać że mam atak wyrostka na co wszyscy wybuchli śmiechem.
Późnym wieczorem moi towarzysze poszli do domu a ja spać. Obudził mnie lekarz, który powiedział że jedziemy usztywnić mi nogę. Po niecałych 15 min noga była usztywniona. Wróciłam na salę. Czekał tam na mnie już braciszek. Ubrałam się w ciuchy, które mi przywiózł:
Odebrałam wypis i znów byłam wolna. Dostałam również kule, które pomagały mi w chodzeniu. Przez najbliższy tydzień będę się z nimi męczyła. Ale dam radę. Robert pomógł mi wsiąść do samochodu. Ruszyliśmy w kierunku domu.
-Boże jak dobrze znowu widzieć dom-powiedziałam gdy byliśmy na miejscu. Robert tylko uśmiechnął się i pomógł mi opuścić auto. Podeszłam do domu. Robert otworzył mi drzwi. Było tu dziwnie cicho. Weszłam do salonu i stanęłam jak wryta. Na stole stał wielki tort z napisem Witamy w domu! a obok stali Marco, Mario, Klaudia, Wojtek, Ania oraz Kuba i Łukasz wraz z żonami.
-Niespodzianka-krzyknęli wszyscy chórem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz